poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 3.

Kolejny rozdział oddaję w wasze łapki, jeszcze ciepły. Mam nowe pokłady energii i weny dzięki ponownemu zagłębieniu się w bez cukru i w Kiedy lwica walczy. To moje dwa ulubione opowiadania o Hermionie i Severusie. Mimo to ciężko pisze mi się dialogi między Draco a Snapem. Muszę się rozkręcić. Niedługo kolejna przerwa, spowodowana moim wyjazdem na Światowe Dni Młodzieży. Mam nadzieję, że wrócę z jeszcze większą energią i zapałem do pracy. Proszę was jeszcze tylko o komentarze, to naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje do pisania! Enjoy!
PS Co powiecie na umieszczenie w tym opowiadaniu jeszcze dwóch nieszablonowych par?
PPS Mam nadzieję, że nie pokaleczyłam łaciny za bardzo tym jednym zdaniem w rozdziale? Jeśli ktoś się na tym zna, niech odpowie w komentarzu, będę bardzo wdzięczna. ☺
------------------------------
Mistrz Eliksirów przechadzał się zdenerwowany po swoim gabinecie. Właśnie odbył dość nieprzyjemną rozmowę ze swoim przełożonym i w dodatku odniósł wrażenie, że tylko dla niego była ona nieprzyjemna. W Severusie aż się zagotowało na wspomnienie dyrektora, zajadającego cytrynowe dropsy i spoglądającego na niego zza okularów połówek roześmianymi oczami. Być może faktycznie za bardzo dał się ponieść emocjom. Zawsze darzył dyrektora szacunkiem, była to jedyna osoba, która od początku wiedziała o jego niedawnej roli szpiega. Snape starał się przez cały wieczór wyobrazić sobie siebie jako Mentora, opiekującego się kimkolwiek albo stanowiącego dla kogoś wsparcie. Mężczyzna prychnął. Chciał tylko wyrazić przed dyrektorem swoje powątpiewanie w zasadność jego decyzji, ale nawet teraz dostrzegał, że użył przy tym zbyt wielu inwektyw. Całe szczęście Dumbledore nie wziął tego do siebie. Severus zastanawiał się, czy to przez tą ogromną ilość cukru, którą staruszek faszerował się każdego dnia.

W chwili, gdy mężczyzna zamierzał dać upust emocjom poprzez energiczne krojenie ingrediencji, rozległo się donośne pukanie do drzwi.

- Wejść! - warknął i odwrócił się z zamiarem obsztorcowania nieproszonego gościa. Gdy zobaczył w drzwiach młodego Malfoya, natychmiast uszło z niego całe powietrze. Mężczyzna westchnął. - Co cię sprowadza, Draco?

- Myślałem o naszej rozmowie - powiedział cicho blondyn, zamykając za sobą drzwi. - Jest... pewna sprawa, która nie daje mi spokoju. To nawet nie jest sprawa, tylko osoba...

Severus westchnął. Kiedy Draco stał się tak mało Ślizgoński?

- Wyduś to z siebie, nie mam całego dnia.

Draco odetchnął, momentalnie się prostując i odzyskując coś ze swojej dawnej arystokratycznej gracji. Jego głos stał się donośniejszy, a słowa wypływały z jego ust szybciej i płynniej, tak jakby zauważył, że przerwał pracę swojemu nauczycielowi.

- Kobieta, ojcze chrzestny - wyjaśnił. - Nie mogę przestać o niej myśleć.

Cholera, mruknął Snape do swoich myśli, musiał wybrać sobie akurat jedyną rzecz, na jakiej się nie znam.

- Jeżeli jeszcze powiesz, że to Gryfonka z szopą na głowie i nazywa się Panna Wiem-To-Wszystko, to pozostanie mi tylko życzyć ci szerokiej drogi - parsknął z udawanym jadem. Tak naprawdę, w głębi duszy, niezmiernie bawiła go ta sytuacja. Malfoy w sidłach kobiety, kto by pomyślał.

- Prawie, Severusie - rzekł Dracon, po raz pierwszy od długiego czasu zwracając się do niego po imieniu. - To Weasley.

***

Posiłek w Wielkiej Sali upływał pod znakiem nadchodzącej ceremonii wyboru zawodników Olimpiady Magicznej. Hermiona nerwowo przeżuwała kanapkę, która nie miała dla niej żadnego smaku i rosła jej w gardle tak, że z trudem przełykała kolejne kęsy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak się denerwowała - przecież przeżyła wojnę, poszukiwanie horkruksów, represje ze strony Śmierciożerców... na Merlina, przecież przeżyła siedem lat ciągłych eskapad z Harrym, mających na celu albo ratowanie kogoś, albo zabicie lekko zbzikowanego czarnoksiężnika! Mimo to nadal uczucie zaniepokojenia ściskało jej żołądek.

- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha, Hermiono - zaśmiał się Prawie Bezgłowy Nick, pojawiając się nagle przed nią. - Jest piękny dzień, kolejna ważna data w historii Hogwartu! Ciesz się życiem - poradził jej Sir Nicholas i zniknął, zanim zdążyła odpowiedzieć.

- Moi drodzy, nadeszła ta wiekopomna chwila - zaczął dyrektor swoim wzmocnionym magicznie głosem. W momencie, gdy rozległy się jego kolejne słowa, Źródło Mocy pojawiło się na środku Wielkiej Sali. - Wierzę, że wszyscy, którzy się wahali, przemyśleli już wszystko i podjęli decyzję. Proszę teraz wszystkich kandydatów o ustawienie się wokół Źródła Mocy i wyciągnięcie w jego kierunku różdżek.

Hermiona wstała, cicho odsuwając krzesło. Od stołu Gryffindoru odeszło jeszcze kilka innych osób, między innymi Neville i Ginny, którzy uśmiechnęli się do niej krzepiąco i złapali ją z obu stron pod ramię. Na środek poczłapało również kilkunastu Krukonów i niemal połowa uczniów Slytherinu. Hermiona parsknęła w duchu. Obietnica wiecznej chwały była dla nich z pewnością niezmiernie kusząca. Luna, która również wstała od stołu i skierowała się ku Źródłu, pomachała im radośnie i rozmarzonym wzrokiem wpatrzyła się w magiczny artefakt. Neville niemal od razu się zarumienił. Wszyscy wiedzieli, że ta dwójka ma się ku sobie od jakiegoś czasu, tylko tak jakby sami zainteresowani tego nie zauważali.

- Co u ciebie, Luno? - spytała z uśmiechem Ginny, gdy podeszli do bujającej w obłokach blondynki.

- Wiecie, że kamień, z którego zrobione jest Źródło, odstrasza gnębiwtryski? Tata opowiadał mi, że...

- To naprawdę fascynujące Luno. Musimy o tym później porozmawiać - przerwała jej Hermiona i pociągnęła przyjaciół w stronę kręgu, który już formował się na środku Wielkiej Sali.

Dziewczyna zerknęła w stronę stołu Hufflepuffu. Z domu Helgi zgłosiła się tylko jedna uczennica, która teraz zmierzała powoli ku reszcie kandydatów. Z pewnością uczniowie z tego domu mieli jeszcze w głowach wydarzenia, które rozegrały się pod koniec Turnieju Trójmagicznego i śmierć jednego z ich kolegów. Gryfonka westchnęła. Puchoni nigdy nie wyróżniali się dużymi pokładami męstwa i odwagi.

- To Madeline Adler, kuzynka Cedrika - szepnął Neville, zauważając jej spojrzenie w kierunku samotnej dziewczyny. - Jest od nas rok młodsza.

Hermiona nie pytała, skąd Neville to wiedział i całą swoją uwagę skierowała na Puchonkę. Nie była specjalnie ładna, jej twarz znaczyły blizny po trądziku, a na jej ustach próżno było szukać uśmiechu. Jednak to jej długie, ciemnobrązowe włosy i błękitne oczy przyciągały uwagę i sprawiały,  że była naprawdę interesująca.

- Proszę was teraz o wyciągnięcie swoich różdżek w stronę Źródła Mocy. Tak, bardzo dobrze - instruował dyrektor. - Niech każdy z was się skupi i wypowie słowa zaklęcia oraz swoje imię i nazwisko. Zaklęcie brzmi Paratus Sum.

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na tak jawne zapożyczenie z łaciny. Gdy wypowiedziała słowa zaklęcia, w jej stronę wystrzelił promień srebrnego światła i połączył się z jej różdżką. Gryfonka czuła ciepło i moc, promieniujące od dłoni w której trzymała różdżkę. Ogarnął ją świetlisty obłok i poczuła, że unosi się coraz wyżej i wyżej, ponad uczniów zgromadzonych w Wielkiej Sali. Wyczuwała w sobie siłę, której wcześniej nie było. Nagle, wszystko stało się dla niej jasne, a przed jej oczami ułożyły się srebrne litery, z których mogła wyczytać nazwisko swojego opiekuna. Zadrżała.

***

Severus Snape obserwował z grymasem na twarzy, jak troje uczniów wybranych przez Źródło Mocy unosi się w górę i całkowicie zasłania je srebrny obłok magii. W Wielkiej Sali rozległy się zaniepokojone szepty uczniów, którzy zbyt dobrze pamiętali, co stało się z Diggorym, jednak Dumbledore szybko ich uciszył.

Granger, Adler, Malfoy. Na usta Severusa wpłynął złośliwy uśmieszek. Spodziewał się takiego wyboru. Cała trójka ambitna i na swój sposób nieprzewidywalnia. Na dodatek byli piekielnie zdolni, to Snape musiał przyznać bez bicia. Miał tylko nadzieję, że nie będzie miał wątpliwej przyjemności być Mentorem Panny Wiem-To-Wszystko lub Panny Adler. Dracona jeszcze jakoś by ścierpiał, choć i tak uprzykrzało mu się niańczenie go. Malfoya znał jednak od dziecka i czuł się za niego odpowiedzialny, podczas gdy Granger była irytującą do granic możliwości Gryfonką, a Adler Puchonką, która, w jego ocenie, bardziej pasowałaby do Slytherinu.

W chwili, gdy jeszcze lekko oszołomieni wybrańcy (Severus nienawidził tego słowa i miał z nim jednoznaczne skojarzenia) opadli na ziemię, niemal cała Wielka Sala poderwała się ze swoich miejsc, by gratulować przyszłym zawodnikom i pocieszać resztę kandydatów. Grono Pedagogiczne musiało siłą odganiać falę rozentuzjazmowanej młodzieży. Mistrz Eliksirów nawet nie ruszył się z miejsca i przyglądał się temu z pogardliwym uśmieszkiem.

- Cisza! Dajcie im odetchnąć, na gratulacje przyjdzie jeszcze czas! - Słowa Dumbledore'a od razu przywołały wszystkich do porządku. - Teraz są oni jeszcze pod działaniem Mocy. Ujawnijcie nam imiona swoich Mentorów! - Siwobrody zwrócił się do trójki reprezentantów, którzy wyprostowali się i ruszyli na sam środek pomieszczenia, jakby kierowani jakąś niewidzialną ręką. Najpierw odezwała się Madeline, później Draco, a na samym końcu Hermiona.

- Filius Flitwick!

- Remus Lupin!

- Severus Snape!

Snape zerwał się ze swojego miejsca w momencie, w którym usłyszał swoje nazwisko z ust młodej Gryfonki. Zaklął siarczyście, gdy poczuł, jak niewidzialna siła ciągnie go ku burzy brązowych loków i ukrytej pod nią dziewczynie. Zaklął ponownie, gdy zdał sobie sprawę z tego, że to nie żart. Tylko nie ona, nie Wiem-To-Wszystko Granger, zaklinał w myślach.

Kątem oka zauważył, że do pozostałych zawodników kierują się Lupin i Flitwick, również prowadzeni tą magiczną siłą. Zagapił się na nich i nie zdążył wyhamować, gdy Moc popchnęła go w kierunku Hermiony. W rezultacie dość niezgrabnie na nią wpadł i miał nikłą przyjemność bliskiego obcowania z jej czupryną.

- Uważaj jak łazisz, Granger. Pięć punktów od Gryffindoru - mruknął z przyzwyczajenia, lekko oszołomiony i nie do końca świadomy tego, co mówi.

- Miły początek współpracy- sarknęła. - To pan na mnie wpadł, profesorze.

Dopiero słowa Gryfonki go otrzeźwiły. Odpowiedział jej jednym ze swoich najpaskudniejszych grymasów i odwrócił się ostentacyjnie w kierunku Albusa.

- Wspaniale, wspaniale! - Dyrektor aż promieniał ze szczęścia, a zza jego okularów połówek spoglądały oczy tak radosne, jakby dowiedział się, że Gwiazdka przyszła kilka miesięcy wcześniej. - Teraz, jeśli nikt nie ma nic przeciwko, chciałbym...

- Ja mam coś przeciwko, Albusie - warknął cicho Snape, tak, by tylko dyrektor i kilka najbliżej stojących osób mogło go usłyszeć. - Nie zamierzam brać udziału  w tej farsie i ty dobrze o tym wiesz.

- Niestety, Severusie... - Dyrektor posmutniał, ale jego oczy nadal się śmiały. - Decyzje Źródła Mocy są niepodważalne. Nie mogę tego cofnąć ani zatrzymać.

- Jeszcze zobaczymy - syknął do siebie Snape. Hermiona usłyszała to i głośno przełknęła ślinę. 

2 komentarze:

  1. Hej, hej! Bardzo mi się podoba Twoje fanfiction . Naprawdę masz dziewczyno talent, nie zmarnuj go i szybko kontynuuj opowieść, bo aż drżę z niecierpliwości :) Dziękuję za to Sevmione <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tylko napisałaś o nieszablonowym paringu pomyślałam i Draco i Ginny... Znowu nie udało ci się mnie zaskoczyć 😄 Jeszcze nie wiem czy podoba mi się wątek kuzynki Cedrica, ale czuję, że będą z nią problemy... Severus noim zdaniem powinien zachować się bardziej profesjonalnie :P Buziaki!

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku, zostaw po sobie ślad. Dla ciebie to tylko moment, a dla mnie twoja opinia jest ważna :)